Cześć Już od dłuższego czasu marzyła nam się łączona podróż Sri Lanka i Malediwy. Po powrocie z Tajlandii, gdzie również pojechaliśmy sami bez żadnego biura podróży, zachwyceni Azją postanowiliśmy spełnić swoje kolejne marzenia.
O kierunku naszej podróży decydują jednak dobre oferty linii lotniczych, bo koszt biletów w dużym stopniu określa koszty podróży. W grudniu 2013r. przed świętami linie lotnicze Emirates weszły na nowy rynek z super ofertami przelotów, tym razem była to Ukraina ( rok wcześniej tak dobre oferty były z Polski ale mieliśmy już bilety do Tajlandii). Wiem co powiecie - zwariowali - ale wówczas w Kijowie było w miarę spokojnie. Nikt nie przypuszczał, że sprawy przybiorą taki obrót. Kupiliśmy sobie bilety do Colombo jako prezent pod choinkę ;). Wyjazd z Kijowa 19 marca powrót 5 kwietnia 2014. Pomysł był taki: pierwsze intensywnie zwiedzamy Sri Lankę, później 7 dni na Malediwach i powrót na dwa dni na Sri Lankę. Kupiliśmy bilety na Malediwy w Polsce ale niestety linie AirAsia zawiesiły loty na Malediwy. W związku z powyższym wstrzymaliśmy się z zakupem kolejnych i dopiero po przylocie do Colombo kupiliśmy bez problemu bilety na linie lotnicze SriLankan Airlines. Mieliśmy dużo szczęścia bo po Majdanie linie Emirates na naszą prośbę zmieniły nam miejsce wylotu i powrotu na Warszawę bez żadnych opłat dodatkowych. Jednak to nie oddział w Warszawie nam pomógł lecz oddział w Dubaju :). Po tylu przygodach i nerwach przed podróżą reszta wyjazdu to " bułka z masłem".
Wracamy na Malediwy :) . Przelot z Colobo do Male to czysta przyjemność. Krótko bo około półtorej godziny lotu. Bardzo miła obsługa. Stewardesy w pięknych sari... Lądowanie w Male...a raczej na sąsiedniej wyspie robi wrażenie. Pierwsze widoki z lotu ptaka obiecują upragniony raj. Kolor wody obłędny... Przypominam, że Malediwy to kraj muzułmński. Szczególnie uwaga dla podróżujących Pań - aby nie obrazić mieszkańców ramiona i biodra powinny być zakryte. Tym razem ostrzeżenie dla Pań i Panów...zero alkoholu. Bardzo dokładnie kontrolują o czym przekonałam się przy wyjeździe. W buteleczce wyglądającej jak "piersiówka" miałam miód ze Sri Lanki przy wjeździe nie zauważyli ale przy powrocie musiałam wszystko wyciągać by dostać się do nieszczęśliwej butelki... Gdzie ja miałam kupić na Malediwach alkohol to nie mam pojęcia. Z lotniska do Male co kilka minut kursują " tramwaje wodne" za kilka dolarów w jedną stronę. Ishmael czyli manager Kuri Inn wszystko nam dokładnie opisał przy rezerwacji. Dostaliśmy również mapkę z zaznaczonym portem i godziną wypłynięcia promu ( szybka łódka rejsowa a nie prywatna) Male do Omadhoo z Petrol Jetty o 4:00 popłudniu. Koszt w jedną stronę to 20 dolorów ( mają dokładną informację na stronie) Ishmael wcześniej dokonał dla nas rezerwacji miejsc. Uwaga piątek to dzień świety dla muzułmanów wiec wtedy nigdzie nie pojedziecie i nic nie załatwicie. My przylecieliśmy w czwartek i byliśmy w Male w godzinach przedpołudniowych. Chcieliśmy poznać wyspę. Zgodnie z inforacją podaną przez Ishmaela bagaże mogliśmy zostawić na promie. Tak...tylko trzeba go znaleźć...I tu zaczęła się przygoda...Ishmael napisał by w razie potrzeby dzwonić to ktoś przyjdzie i nam pokaże łódź...troszkę byliśmy zaskoczeni jego trskliwością. Zgodnie z zasadą "metryka na końcu języka " zaczynamy wypytywać miejscowych i ZONK...nikt nie rozumie po angielsku aaaaaa tu upał jak .... ciężkie plecaki...godzinę szukaliśmy łódki... Po godzinie schowaliśmy honor do kieszeni i wykonaliśmy szybki "telefon do przyjaciela" Ishmael nie zawiódł po kilku minutach przyszedł chłopiec, który też chwilę szukał i znalazł...łódka była...w trzecim rzędzie łodzi od strony lądu...nie przyszło nam to do głowy. Pozbyliśmy się bagaży i zaraz przy nabrzeżu znaleźliśmy coś w stylu KFS z klimatyzacją i ziiiimnym piciem. I tu już było jak w raju. Po posiłku pełni energi i nowych sił ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Male nie jest rajem na ziemi - koszmarnie zatłoczone, brudne, głośne miasto ale dobra wiadomość dla Pań dużo sklepów z pięknymi materiałami i to za grosze :) sama kupiła 4 m pięknego turkusowego materiału za 30 zł!!! Właśnie szyję sukienkę :). Po tłocznym Male podróż szybką łódką to czysta przyjemność! Mokra bryza...oszałamiająca prędkość...cudowne widoki. Po drodze mija się kilkanaście kurortów. Robią wrażenie te domki na turkusowej rafie. Łódka przed Omadhoo ma tylko jeden postój w stolicy Atolu i ...dopłyneliśmy... coś pięknego nasz raj na ziemi :). W porcie komitet powitalny Ishmael i Adhunaan wraz z wózeczkiem na bagaże :) uroczy widok... Sama wyspa maleńka ok 3 km 2 i około 1000 mieszkańców. Wąskie czyste uliczki i zero samochodów :) poza skuterem Adhunaana i kilkoma rowerami nie widziałam żadnej motoryzacji...są oczywiście łódki. Domy bardzo skromne można powiedzieć, że " surowe" ale w każdym telewizor :). Życie codzienne bardzo spokojne. Tak naprawdę dopiero wieczorem można spotkać większość mieszkańców w porcie lub przed domami. Z drugiej strony my w ciagu dnia byliśmy cały czas na wodzie lub w wodzie więc może nie bede się wypowiadać co do aktywności mieszkanców... Troszeczkę nieufni ale przyjaźni. Najbardziej otwarte są dzieci :) jak na całym świecie...ciekawość jest silniejsza niż strach. Sam pensjonat uroczy i czysty. Wzięliśmy opcję z wyżywieniem bo poza kilkoma sklepami i kawiarnią nic nie znajdziecie. Zachciało nam się dobrej kawy z pączkiem. Na blogu " Cel w podróży " przeczytaliśmy, że jest takie miejsce i cóż kolejny ZONK :). Szukaliśmy cały wieczór i znaleźliśmy sie w knajpce w porcie...ciekawe miejsce...sami musicie sprawdzić. Wielkie zaskoczenie właściciela i nasze. Pobyt niezapomniany. Zawzieliśmy jednak się i na drugi dzień zwycięstwo :) spienione mleko posypane kawą z pączkiem o smaku kokosa dwie minuty od Kurii Inn.
Warunki w pensjonacie bardzo dobre. 4 pokoje - maksymalnie 8 osób ( w Coral View Inn również 4 pokoje, a w nowobudowanym a Kuri Beach View Inn będzie 3 pokoje). Na tłumy turystów nie ma co liczyć. Zdjęcia znajdziecie na ich stronie. W ogólnodostępnym holu recepcja gdzie przez cały dzień służy wam pomocą Ishmael. Mała biblioteczka, żelazko apteczka itp. oraz sklepik z pamiątkami - lokalny wyrób. Istotna informacja - darmowe Wi - Fi czasami słabo działa ale to przecież wyspa :). Osobno miejsce na posiłki na świeżym powietrzu - zaraz obok kuchnia. W tle lokalna muzyka.
Kucharz cudowny. Codziennie pyszna jajecznica, tosty, gofry itp. Woda mineralna do każdego posiłku a do obiadu soki, owoce i Coca cola. Obiady pyszne kolacje też...może poza zupami hehe. I oczywiście domowe koty. Jeden z charakterkiem został naszym przyjacielem nazwaliśmy go Maniek. Jego taniec z krabem rozbawił nas do łez. Codziennie dotrzymywał nam towarzystwa przy posilkach i wieczornych rozmowach.
Na ogrodzie hamaki i leżaki. Codzienne sprzątane pokoje oraz zmieniania pościel i ręczniki. Są osobno ręczniki plażowe. Z tylu obiektu sznurki do suszenia. Ogólnie całe otoczenie czyściutkie. Jest wypożyczalnia sprzętu do nurkowania i snurkowania. My maski i rurki mieliśmy swoje.
W pierwszy dzień postanowilismy poznać wyspę i jej uroki. Najlepiej po wyspie poruszać się boso - wszedzie piaseczek a nie musisz nosic butów :). Rafa wokół wyspy taka sobie ale na atrakcje nie narzekaliśmy. Dwie plaże publiczne. My pokochaliśmy plażę z cypelkiem. Ishmael i Adhunaan pomyśleli o wszystkim. Na plaży urocze białe leżaki. Na plaży my i lokalni mieszkańcy...matki z dziećmi...trzymają się na uboczu nie chcą przeszkadzać turystą. Kobiety ubrane od stóp do głów w chustach kapiace się wraz z nami...niezapomniany widok. Tak naprawdę większą część czasu plażę i turkusowe morze mielismy tylko dla siebie. Nie zapomnijcie o kremach z filtrem min. 30 bo słońce pali mocno. Poczuliśmy to na własnej skórze przy snurkowaniu mimo filtrów 50.
Co do porannych spacerów to ja byłam raz... Warto dodać, że pobudka codziennie gwarantowana 5 rano, bo muezzin wzywa do modlitwy. Kompanami spacerów porannych są płaszczki i to nie jedna tylko kilka. Suną majestatycznie wzdłuż cypelka i nie przeszkadza im obecność człowieka. Co do wieczorów...nie uwierzycie ile nietoperzy znajduje się na wyspie i to całkiem spore okazy...powrót z zachodów słońca nabierał smaczku gdy przelatywały nad naszymi głowami. Druga atrakcja powrotów to tysiące uciekających krabów. Ruch jak na autostradzie.
,
Jeśli chodzi o dodatkowe wycieczki można skorzystać z oferty ogólnej przygotowanej przez Ishmaela lub zaproponować własne indywidualne wyprawy. My byliśmy zwolennikami tej drugiej opcji bo doskonale wiedzieliśmy co chcemy robić. Woda...woda...rekinki rafowe...manty ray...woda...woda...piasek :)...
Proponowane są poranne i popołudniowe wycieczki. Po śniadaniu około godziny 9.30 i po obiedzie okolo godziny 14. Sprawa przemyślana bo woda i słońce bardzo wyczerpują.
My wybraliśmy snurkowanie i nurkowanie, bezludną wyspę, wyprawę na koniec atolu by spotkać manta ray i rekiny wielorybie ( niestety one nie chciały spotkac nas...mamy pretekst by wrócic i spróbować jeszcze raz :)), nocny połów ryb. Każda wyprawa to rytuał. Za każdym razem Ishmael i Adhunaan towarzyszyli nam od pensjonatu do portu niosąc nasz prowiant czyli wodę mineralną, ciasteczka Oreo ( które smakowały wybornie po snurkowaniu...) oraz kakao w kartonikach :). Naszym sternikiem oraz "guru" snurkowania był Adhunaan. Bardzo blisko bo około 20 minut od Omadhoo są świetne miejsca do nurkowania i snurkowania. To tutaj pierwszy raz widzielismy rekiny rafowe. Przyznan szczerze, że widok kilku rekinów w tym jeden prawie dwumetrowy robi wrażenie adrenalinka zaczyna krążyć we krwi. Super emocje. Adhunaan bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiazków. Robił wszystko byśmy byli zadowoleni z naszych wypraw :). Troszczył się o bezpieczeństwo. Jednak to ostatnie snurkowanie na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jeszcze teraz mam "ciary" na samo wspomnienie. Wyprosiliśmy Adhunaana o dodatkowe 15 minut snurkowania. Zgodził się bez problemu. Pływamy sobie a pod nami rekinki i nagle czuję jak Adhunaan łapie mnie za rękę i wskazuje przed siebie. To było cudowne przeżycie...dwie piekne eagle rey. Jedna bardzo szybko odpłynęła ale ta druga zrobiła prawdziwy show...jej taniec w wodzie ...widok bezzcenny... Dla takich chwil warto żyć.
Polecam również wyprawę na desert island. Wokół wyspy bardzo fajna rafa. Mała wysepka oddalona od Omadhoo o 45 minut jazdy motorówką. Przejazdżka z panem sternikiem niezapomnian. Na poczatku miałam wrażenie, że odlecę :). Duza prędkość i fale. Miałam wrażenie że za chwilę przekonam się jak wygląda druga strona burty. Droga powrotna to już czysta przyjemność. Pęd wiatru we włosach, fale i słońce. Podobno mamy szczęście ( przez grzeczniść nie zaprzeczę) bo przez prawie dwie godziny wyspę i mieliśmy tylko dla siebie. Niestety musicie liczyc sie z tym, ze na tej wysepce może was byc więcej, bo kurorty organizują tu obiadki dla swoich gości.
Kolejna atrakcja to nocny połów ryb. Duża dawka emocji i świetne efekty. Złowiłam dużego tuńczyka, który smakował super. Na całe moje szczeście to kucharzowi przypadł zaszczyt go przygotować. Nie będę opowiadać o " wojennych ranach" gdy zamiast ryby złowiliśmy rafę...tutaj warto dodać, że połów odbywa się na "żyłkę" :). Efektem była utrata kawałka hybrydy na paznokciu (wyjasnienie dla Panów - lakier do paznokci)... Panowie nie mogli zrozumieć nad czym rozpaczam :). Porównywanie z Adnnanem ran...bezcenne.
Wracaliśmy regularnym promem, który płynie około 4,5 godziny. Ciężko bylo zostawić ten kawałek raju ale szlaki już przetarte wiec warto wrócić szczególnie gdy ma się świadomość, że jest się tam mile widzianym.
Łał , super ,Malediwy to jedno z moich marzeń.Piękne fotki.Najbardziej podobają mi się te z płaszczkami przy brzegu i ta z kawałkiem piasku i wodą pod dwóch stronach , rajsko :) Jak będę się tam wybierał to spytam o szczegóły :)
Ach! pięknie! Dołączam do prośby o przybliżone Koszty. Chciałabym skoczyć na parę dni przy okazji wyjazdu na Sri Lankę, ale koszty są przytłaczające...
Wyprawa identyczna jak nasza podróż poślubna :) 6dni na Sri Lance (Colombo-Mirissa-Yala National Park-Nuwara Eliya-Pinnawala-Kandy) i 6 dni na Malediwach :) Ale my byliśmy w resorcie na wyspie,a z tego co chyba widzę autorka chyba była na zamieszkałej wyspie. My jadąc na Malediwy nie wyobrażalismy sobie innej opcji niż wyspa z resortem, bo na zamieszkałych wyspach sa duże obostrzenia (nie mozna sie opalać, poza wyznaczoną "plaża", pić alkoholu, w koncu to kraj islamski).Dlatego chyba autorka musiała jezdzic co chwila na inną wyspę. Na wyspach-resortach oczywiscie nie ma takich problemów. U nas jedynym "problemem" było znalezienie dla siebie palemki z leżakiem żeby sie ułozyć wygodnie po śniadaniu i zaraz iść snorklowac :) Polecam oba miejsca, oba są cudne na swój sposób. Malediwy to raj,a Sri Lanka niesamowicie fascynuje,ludzie są przemili,jedzenie pyszne,a krajobrazy niesamowite :)
Cześć! Bardzo się cieszę że zaciekawiła Was nasza wyprawa. Jak już wspomniałam cenę podróży robią w dużej mierze bilety lotnicze. My za przelot Warszawa-Colombo-Warszawa zapłaciliśmy około 1600zł. Bilety na Malediwy kupiliśmy w Colombo zaraz po przylocie ceny dokladnie nie pamiętam chyba około 500zł Colombo-Male-Colombo. Weź po uwagę, że nam zależało na pobycie na Sri Lance byliśmy tam 10 dni . Co do cen na Omadhoo byliśmy w trzy osoby więc za dobę za pokój płaciliśmy 160 dolarów (bez wycieczek) ale na osobę wyszło nas taniej. Podaję Wam obecnie obowiązujace ceny dla pary Zakwaterowanie pokój dwuosobowy + pełne wyżywienie (trzy posiłki dziennie, woda mineralna, herbata, kawa, sok) w tym wszystkie podatki 145 dolarów za dobę od pary. Zakwaterowanie pokój dwuosobowy + pełne wyżywienie + wycieczki (obejmują Desert Island, łódź nurkowanie, wędkowanie, plaża grill, oglądanie delfinów, Rafa koralowa nurkowanie i 2 godziny jazdy rowerem wody) jednej wycieczka na dzie 185 dolarów za dobę .
Co do uwag dotyczących reklamy to na tej wyspie nie ma innego zakwaterowania tylko ten co opisalam dlatego wypowiedziałam się na jego temat. Wyjaśniam że nasz pobyt dotyczył tylko jednej wyspy na której byliśmy 7 dni. Jest to wyspa lokalna i obowiazują obostrzenia co do ubioru i alkoholu ale my takie Malediwy chcielismy poznać a nie resorty. Do resortu można bylo jechać w ramch wycieczki. Codziennie wypływaliśmy na snurki, nurki itd.
Witam,
21 stycznia lecimy na Malediwy i bardzo mi się spodobała Twoja wysepka. Mam kilka pytań. Chciałam dopytać o wycieczki z Kuri Inn. Czy na łodziach są kapoki? Jedziemy z 8 latką co prawda pływa i nurkuje lepiej niż ja ale wolałabym żeby miała kapok. Ja tez wolałabym snorkować "z wsparciem".Czy na wysepce "strój plażowy" typu T-shirt UV + shorty jest do przyjęcia? Czy na Omadhoo jest dostępna z plaży fajna rafa?
Cześć!
Jeźeli chodzi o opis wycieczek to zapraszam na stronę Kuri Inn tam opisane są wszystkie. Zawsze można zaproponować swój program - organizatorzy są elastyczni i zorganiizuja Wam o co poprosicie ( oczywiście w ramach ich możliwości). Co do kapokow to oczywiście są dostępne ale nie na łódce tylko na terenie pensjonatu. Wystawiony jest sprzęt do snurkowania czyli maski fajki i płetwy i oczywiście japoki. Dobrze wiem bo sama z nich korzystałam
Cześć!
Jeźeli chodzi o opis wycieczek to zapraszam na stronę Kuri Inn tam opisane są wszystkie. Zawsze można zaproponować swój program - organizatorzy są elastyczni i zorganiizuja Wam o co poprosicie ( oczywiście w ramach ich możliwości). Co do kapokow to oczywiście są dostępne ale nie na łódce tylko na terenie pensjonatu. Wystawiony jest sprzęt do snurkowania czyli maski fajki i płetwy i oczywiście kapoki. Dobrze wiem bo sama z nich korzystałam
Opisany przez Ciebie strój na plaży czyli T-shirt i szorty super. Bikini na łódce i na desart island. Polecam tą wycieczkę fajna rafa do snurkowania i kilka godzin w pięknych okolicznościach przyrody. Wokół Omadhoo rafa raczej średnia ale 15 minut łodzią od wyspy inny świat rekinki rafowe piękne rybki i ciekawe rafy. Bajka. Już wam zazdroszczę tego wyjazdu.
Ach...pieknie opisujesz przezycia! Do tego stopnia, ze zainspirowalas mnie do odwiedzenia tej wyspy! Bylam juz na Malediwach w 2012 roku na Maafushi (bardzo mi sie tam podobalo) i tesknie strasznie za tym miejscem. Twoja relacja dala mi kopa by zarezerwowac pokoik w Kuri Inn na luty 2015-akurat wypada wtedy piata rocznica mojego zwiazku z mezem, wiec zrobie mu niespodzianke ;-)
Na koniec dodam, ze z Twojego wpisu az bije tesknota za atmosfera tego miesca-za serdecznymi mieszkancami, rajskimi widokami i obcowaniem z natura...Wiecej takich wypraw i przezyc Ci zycze, pozdrawiam serdecznie, Weronika :-)
Cześć Weronika
Dla takich miłych słów naprawdę warto pisać.
Bardzo Ci dziękuję.
Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę....
Życzę Wam udanej rocznicy ślubu .
Pozdrawiam serdecznie. Wanda
Jak już wcześniej pisałam w tamtym roku mieliśmy okazję spędzić tydzień na cudownej wyspie Omadhoo południowy Atol Ari Malediwy. To były naprawdę "piękne okoliczności przyrody". Mieszkaliśmy w symatycznym pensjonacie Kurii Inn ( muszę dodać że jest tam tylko trzy pensjonaty należą do jednego właściciela). Właśnie dostalam informację z TripAdvisor, że Kuri Inn dostał nagrodę Travellers' Choice roku 2015 między innymi dzięki naszej recenzji. Polecam gorąco wyprawę na Malediwy ale w wydaniu "podróży na wlasną rękę" by poznać prawdziwy raj na ziemi.
http://pl.tripadvisor.com/TravelersChoice-Hotels-cInnsBB-g293953
Już od dłuższego czasu marzyła nam się łączona podróż Sri Lanka i Malediwy.
Po powrocie z Tajlandii, gdzie również pojechaliśmy sami bez żadnego biura podróży, zachwyceni Azją postanowiliśmy spełnić swoje kolejne marzenia.
O kierunku naszej podróży decydują jednak dobre oferty linii lotniczych, bo koszt biletów w dużym stopniu określa koszty podróży.
W grudniu 2013r. przed świętami linie lotnicze Emirates weszły na nowy rynek z super ofertami przelotów, tym razem była to Ukraina ( rok wcześniej tak dobre oferty były z Polski ale mieliśmy już bilety do Tajlandii). Wiem co powiecie - zwariowali - ale wówczas w Kijowie było w miarę spokojnie. Nikt nie przypuszczał, że sprawy przybiorą taki obrót. Kupiliśmy sobie bilety do Colombo jako prezent pod choinkę ;). Wyjazd z Kijowa 19 marca powrót 5 kwietnia 2014. Pomysł był taki: pierwsze intensywnie zwiedzamy Sri Lankę, później 7 dni na Malediwach i powrót na dwa dni na Sri Lankę.
Kupiliśmy bilety na Malediwy w Polsce ale niestety linie AirAsia zawiesiły loty na Malediwy.
W związku z powyższym wstrzymaliśmy się z zakupem kolejnych i dopiero po przylocie do Colombo kupiliśmy bez problemu bilety na linie lotnicze SriLankan Airlines.
Mieliśmy dużo szczęścia bo po Majdanie linie Emirates na naszą prośbę zmieniły nam miejsce wylotu i powrotu na Warszawę bez żadnych opłat dodatkowych. Jednak to nie oddział w Warszawie nam pomógł lecz oddział w Dubaju :).
Po tylu przygodach i nerwach przed podróżą reszta wyjazdu to " bułka z masłem".
Wracamy na Malediwy :) .
Przelot z Colobo do Male to czysta przyjemność. Krótko bo około półtorej godziny lotu. Bardzo miła obsługa. Stewardesy w pięknych sari...
Lądowanie w Male...a raczej na sąsiedniej wyspie robi wrażenie. Pierwsze widoki z lotu ptaka obiecują upragniony raj. Kolor wody obłędny...
Przypominam, że Malediwy to kraj muzułmński. Szczególnie uwaga dla podróżujących Pań - aby nie obrazić mieszkańców ramiona i biodra powinny być zakryte.
Tym razem ostrzeżenie dla Pań i Panów...zero alkoholu. Bardzo dokładnie kontrolują o czym przekonałam się przy wyjeździe. W buteleczce wyglądającej jak "piersiówka" miałam miód ze Sri Lanki przy wjeździe nie zauważyli ale przy powrocie musiałam wszystko wyciągać by dostać się do nieszczęśliwej butelki... Gdzie ja miałam kupić na Malediwach alkohol to nie mam pojęcia.
Z lotniska do Male co kilka minut kursują " tramwaje wodne" za kilka dolarów w jedną stronę.
Ishmael czyli manager Kuri Inn wszystko nam dokładnie opisał przy rezerwacji. Dostaliśmy również mapkę z zaznaczonym portem i godziną wypłynięcia promu ( szybka łódka rejsowa a nie prywatna) Male do Omadhoo z Petrol Jetty o 4:00 popłudniu. Koszt w jedną stronę to 20 dolorów ( mają dokładną informację na stronie) Ishmael wcześniej dokonał dla nas rezerwacji miejsc. Uwaga piątek to dzień świety dla muzułmanów wiec wtedy nigdzie nie pojedziecie i nic nie załatwicie.
My przylecieliśmy w czwartek i byliśmy w Male w godzinach przedpołudniowych. Chcieliśmy poznać wyspę. Zgodnie z inforacją podaną przez Ishmaela bagaże mogliśmy zostawić na promie. Tak...tylko trzeba go znaleźć...I tu zaczęła się przygoda...Ishmael napisał by w razie potrzeby dzwonić to ktoś przyjdzie i nam pokaże łódź...troszkę byliśmy zaskoczeni jego trskliwością. Zgodnie z zasadą "metryka na końcu języka " zaczynamy wypytywać miejscowych i ZONK...nikt nie rozumie po angielsku aaaaaa tu upał jak .... ciężkie plecaki...godzinę szukaliśmy łódki... Po godzinie schowaliśmy honor do kieszeni i wykonaliśmy szybki "telefon do przyjaciela" Ishmael nie zawiódł po kilku minutach przyszedł chłopiec, który też chwilę szukał i znalazł...łódka była...w trzecim rzędzie łodzi od strony lądu...nie przyszło nam to do głowy.
Pozbyliśmy się bagaży i zaraz przy nabrzeżu znaleźliśmy coś w stylu KFS z klimatyzacją i ziiiimnym piciem. I tu już było jak w raju. Po posiłku pełni energi i nowych sił ruszyliśmy na zwiedzanie miasta.
Male nie jest rajem na ziemi - koszmarnie zatłoczone, brudne, głośne miasto ale dobra wiadomość dla Pań dużo sklepów z pięknymi materiałami i to za grosze :) sama kupiła 4 m pięknego turkusowego materiału za 30 zł!!! Właśnie szyję sukienkę :).
Po tłocznym Male podróż szybką łódką to czysta przyjemność! Mokra bryza...oszałamiająca prędkość...cudowne widoki. Po drodze mija się kilkanaście kurortów. Robią wrażenie te domki na turkusowej rafie. Łódka przed Omadhoo ma tylko jeden postój w stolicy Atolu i ...dopłyneliśmy... coś pięknego nasz raj na ziemi :).
W porcie komitet powitalny Ishmael i Adhunaan wraz z wózeczkiem na bagaże :) uroczy widok...
Sama wyspa maleńka ok 3 km 2 i około 1000 mieszkańców. Wąskie czyste uliczki i zero samochodów :) poza skuterem Adhunaana i kilkoma rowerami nie widziałam żadnej motoryzacji...są oczywiście łódki. Domy bardzo skromne można powiedzieć, że " surowe" ale w każdym telewizor :). Życie codzienne bardzo spokojne. Tak naprawdę dopiero wieczorem można spotkać większość mieszkańców w porcie lub przed domami. Z drugiej strony my w ciagu dnia byliśmy cały czas na wodzie lub w wodzie więc może nie bede się wypowiadać co do aktywności mieszkanców...
Troszeczkę nieufni ale przyjaźni. Najbardziej otwarte są dzieci :) jak na całym świecie...ciekawość jest silniejsza niż strach.
Sam pensjonat uroczy i czysty. Wzięliśmy opcję z wyżywieniem bo poza kilkoma sklepami i kawiarnią nic nie znajdziecie. Zachciało nam się dobrej kawy z pączkiem. Na blogu " Cel w podróży " przeczytaliśmy, że jest takie miejsce i cóż kolejny ZONK :). Szukaliśmy cały wieczór i znaleźliśmy sie w knajpce w porcie...ciekawe miejsce...sami musicie sprawdzić. Wielkie zaskoczenie właściciela i nasze. Pobyt niezapomniany.
Zawzieliśmy jednak się i na drugi dzień zwycięstwo :) spienione mleko posypane kawą z pączkiem o smaku kokosa dwie minuty od Kurii Inn.
Warunki w pensjonacie bardzo dobre. 4 pokoje - maksymalnie 8 osób ( w Coral View Inn również 4 pokoje, a w nowobudowanym a Kuri Beach View Inn będzie 3 pokoje). Na tłumy turystów nie ma co liczyć. Zdjęcia znajdziecie na ich stronie.
W ogólnodostępnym holu recepcja gdzie przez cały dzień służy wam pomocą Ishmael. Mała biblioteczka, żelazko apteczka itp. oraz sklepik z pamiątkami - lokalny wyrób. Istotna informacja - darmowe Wi - Fi czasami słabo działa ale to przecież wyspa :).
Osobno miejsce na posiłki na świeżym powietrzu - zaraz obok kuchnia. W tle lokalna muzyka.
Kucharz cudowny. Codziennie pyszna jajecznica, tosty, gofry itp. Woda mineralna do każdego posiłku a do obiadu soki, owoce i Coca cola.
Obiady pyszne kolacje też...może poza zupami hehe.
I oczywiście domowe koty. Jeden z charakterkiem został naszym przyjacielem nazwaliśmy go Maniek. Jego taniec z krabem rozbawił nas do łez. Codziennie dotrzymywał nam towarzystwa przy posilkach i wieczornych rozmowach.
Na ogrodzie hamaki i leżaki.
Codzienne sprzątane pokoje oraz zmieniania pościel i ręczniki. Są osobno ręczniki plażowe. Z tylu obiektu sznurki do suszenia. Ogólnie całe otoczenie czyściutkie.
Jest wypożyczalnia sprzętu do nurkowania i snurkowania. My maski i rurki mieliśmy swoje.
W pierwszy dzień postanowilismy poznać wyspę i jej uroki.
Najlepiej po wyspie poruszać się boso - wszedzie piaseczek a nie musisz nosic butów :). Rafa wokół wyspy taka sobie ale na atrakcje nie narzekaliśmy. Dwie plaże publiczne. My pokochaliśmy plażę z cypelkiem. Ishmael i Adhunaan pomyśleli o wszystkim. Na plaży urocze białe leżaki. Na plaży my i lokalni mieszkańcy...matki z dziećmi...trzymają się na uboczu nie chcą przeszkadzać turystą. Kobiety ubrane od stóp do głów w chustach kapiace się wraz z nami...niezapomniany widok.
Tak naprawdę większą część czasu plażę i turkusowe morze mielismy tylko dla siebie.
Nie zapomnijcie o kremach z filtrem min. 30 bo słońce pali mocno. Poczuliśmy to na własnej skórze przy snurkowaniu mimo filtrów 50.
Co do porannych spacerów to ja byłam raz... Warto dodać, że pobudka codziennie gwarantowana 5 rano, bo muezzin wzywa do modlitwy. Kompanami spacerów porannych są płaszczki i to nie jedna tylko kilka. Suną majestatycznie wzdłuż cypelka i nie przeszkadza im obecność człowieka.
Co do wieczorów...nie uwierzycie ile nietoperzy znajduje się na wyspie i to całkiem spore okazy...powrót z zachodów słońca nabierał smaczku gdy przelatywały nad naszymi głowami. Druga atrakcja powrotów to tysiące uciekających krabów. Ruch jak na autostradzie.
Jeśli chodzi o dodatkowe wycieczki można skorzystać z oferty ogólnej przygotowanej przez Ishmaela lub zaproponować własne indywidualne wyprawy. My byliśmy zwolennikami tej drugiej opcji bo doskonale wiedzieliśmy co chcemy robić. Woda...woda...rekinki rafowe...manty ray...woda...woda...piasek :)...
Proponowane są poranne i popołudniowe wycieczki. Po śniadaniu około godziny 9.30 i po obiedzie okolo godziny 14. Sprawa przemyślana bo woda i słońce bardzo wyczerpują.
My wybraliśmy snurkowanie i nurkowanie, bezludną wyspę, wyprawę na koniec atolu by spotkać manta ray i rekiny wielorybie ( niestety one nie chciały spotkac nas...mamy pretekst by wrócic i spróbować jeszcze raz :)), nocny połów ryb.
Każda wyprawa to rytuał. Za każdym razem Ishmael i Adhunaan towarzyszyli nam od pensjonatu do portu niosąc nasz prowiant czyli wodę mineralną, ciasteczka Oreo ( które smakowały wybornie po snurkowaniu...) oraz kakao w kartonikach :).
Naszym sternikiem oraz "guru" snurkowania był Adhunaan. Bardzo blisko bo około 20 minut od Omadhoo są świetne miejsca do nurkowania i snurkowania. To tutaj pierwszy raz widzielismy rekiny rafowe. Przyznan szczerze, że widok kilku rekinów w tym jeden prawie dwumetrowy robi wrażenie adrenalinka zaczyna krążyć we krwi. Super emocje. Adhunaan bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiazków. Robił wszystko byśmy byli zadowoleni z naszych wypraw :). Troszczył się o bezpieczeństwo. Jednak to ostatnie snurkowanie na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jeszcze teraz mam "ciary" na samo wspomnienie. Wyprosiliśmy Adhunaana o dodatkowe 15 minut snurkowania. Zgodził się bez problemu. Pływamy sobie a pod nami rekinki i nagle czuję jak Adhunaan łapie mnie za rękę i wskazuje przed siebie. To było cudowne przeżycie...dwie piekne eagle rey. Jedna bardzo szybko odpłynęła ale ta druga zrobiła prawdziwy show...jej taniec w wodzie ...widok bezzcenny... Dla takich chwil warto żyć.
Polecam również wyprawę na desert island. Wokół wyspy bardzo fajna rafa. Mała wysepka oddalona od Omadhoo o 45 minut jazdy motorówką. Przejazdżka z panem sternikiem niezapomnian. Na poczatku miałam wrażenie, że odlecę :). Duza prędkość i fale. Miałam wrażenie że za chwilę przekonam się jak wygląda druga strona burty. Droga powrotna to już czysta przyjemność. Pęd wiatru we włosach, fale i słońce.
Podobno mamy szczęście ( przez grzeczniść nie zaprzeczę) bo przez prawie dwie godziny wyspę i mieliśmy tylko dla siebie. Niestety musicie liczyc sie z tym, ze na tej wysepce może was byc więcej, bo kurorty organizują tu obiadki dla swoich gości.
Kolejna atrakcja to nocny połów ryb. Duża dawka emocji i świetne efekty. Złowiłam dużego tuńczyka, który smakował super. Na całe moje szczeście to kucharzowi przypadł zaszczyt go przygotować. Nie będę opowiadać o " wojennych ranach" gdy zamiast ryby złowiliśmy rafę...tutaj warto dodać, że połów odbywa się na "żyłkę" :). Efektem była utrata kawałka hybrydy na paznokciu (wyjasnienie dla Panów - lakier do paznokci)...
Panowie nie mogli zrozumieć nad czym rozpaczam :). Porównywanie z Adnnanem ran...bezcenne.
Wracaliśmy regularnym promem, który płynie około 4,5 godziny. Ciężko bylo zostawić ten kawałek raju ale szlaki już przetarte wiec warto wrócić szczególnie gdy ma się świadomość, że jest się tam mile widzianym.